Blog

Grzegorz Musiałowicz: Biedne to nasze miasto…

Biedne to miasto nasze, oj biedne. Nie stać nas na naprawę kilku chodników rocznie więcej. To można jeszcze zrozumieć. Nie każdy musi nimi chodzić. Nie stać też nas na remont najstarszej gorzowskiej podstawówki. Wychodzi, że romscy uczniowie to nie problem miasta.

Choć może właśnie tak się objawia “zawieszenie” (bezprawne!) uchwały o marce miasta Gorzów Przystań”?! Wszak “jedynka” to szkoła “wielonarodowa”, czyli jej szczególnie dotyczy owa symbolizująca wielokulturowość mozaika barw Przystani. A jeśli próbujemy dotychczasową markę utrącić (bo nadto już zużyta), to po co inwestować w szkołę, która jest jej kwintesencją? Biedna więc ta szkoła, oj biedna…

Biedni też mieszkańcy. Nie dość, że większość zarabia niewiele, to prezydent nie widzi możliwości, by przyznać darmowe przejazdy choćby uczniom podstawówek. Dlaczego? Bo “liczba osób uprawnionych do bezpłatnych przejazdów jest w naszym mieście duża i nie należy jej powiększać”. Biedni też niepełnosprawni cierpiący na stwardnienie rozsiane. Niektórzy poruszają się o kulach więc auta nie poprowadzą, na rower nie wsiądą, piechotą ledwo kuśtykają, a bilet (cały!) jak zdrowy pasażer kupić muszą. Dlaczego? Jak wyżej – bo “liczba osób uprawnionych do bezpłatnych przejazdów jest duża i nie należy jej powiększać”. Tyle że prezydent jakby zapomniał, że część tej “dużej liczby” ulg to zwolnienia ustawowe. Czyli bez względu na chcenie czy niechcenie lokalnych władz funkcjonujące w każdym mieście. Bez wyjątku.

Biedni też inni gorzowscy niepełnosprawni. Szczególnie ci całe życie przykuci do wózków. Dla nich owe równe chodniki szczególnie ważne. Ale co miasto obchodzi tak niewielka grupka wyborców? Za rok to i tak nie będzie decydujący elektorat. Czyli nie opłaca się, przekopując spory kawał miasta przy okazji “Kawki”, obniżać jednocześnie dla nich krawężników (jak się okazuje, zakres prac obejmuje jedynie “przywrócenie chodników do stanu poprzedniego”). Czyli stać nas, by płacić za coś dwa razy?

Więc może bogate mamy miasto? Bo na pewno rozrzutne. Tak przynajmniej można odczuć zlekceważenie przez prezydenta rządowego programu Mieszkanie Plus. Co kogo obchodzą młodzi gnieżdżący się u rodziców? Co nas obchodzą lokatorzy kamienic z pękającymi murami (a takich budynków naliczyłem w mieście kilkanaście)?

Co nas obchodzą… a może na dziś już wystarczy…

Stać nas za to na wydawanie pieniędzy na nową “markę” Gorzowa. Kupioną nie wiadomo do dziś po co, kurzącą się w zakamarkach magistratu. Stać nas na zlekceważenie wydanych już ponad dwudziestu milionów (!) na wdrażanie poprzedniej marki miasta. Być może nie najlepszej, ale już zapamiętanej, polubionej i – gdyby nie te jaskrawe barwy i pisownia nazwy miasta z małej litery – to całkiem sympatycznej. Stać nas na zakup (za następne kilka milionów) pustego wieżowca, który pokrywa się kurzem, podobnie jak owa śmieszna nowa marka. Stać nas też na bogate Dni Gorzowa, gdy tyle innych rzeczy od lat żebrze o odrobinę litości.

Biedne to nasze miasto. Oj biedne. Ale przynajmniej dla kilku osób “w sam raz”…

GRZEGORZ MUSIAŁOWICZ